NAUCZANIE I NAUCZYCIELE

Przez całe życie miałam wrażenie, że nauczyciel duchowy to jest osoba z wielką wiedzą, bardzo wykształcona, która wszystko wie. Przez cały czas, czekałam więc na takiego współczesnego Buddę czy Jezusa, który przyjdzie i mnie uświadomi, nauczy. Fakt, spotkałam wielu mądrych, czasem nawet przemądrzałych nauczycieli duchowych - ale żebym się czegoś od nich nauczyła? Nie za bardzo. Fakt, dowiedziałam się od nich kilku rzeczy, może jakiś nowych wiadomości, zakres mojej wiedzy się powiększył - ale czy moje życie się zmieniło? Czy ich nauki spowodowały, że stałam się szczęśliwsza? Nie. Ich nauki spowodowały, że miałam coraz więcej wiedzy i jednocześnie coraz mniej zrozumieni,a co do tego, co się ze mną dzieje - no bo przecież tak wiele już wiem, więc moje życie powinno się zmienić.

Niestety, poziom naszej wiedzy nie jest czynnikiem zmieniającym nasze życie. Poziom naszej wiedzy jest dokładne tym, czym jest - poziomem wiedzy. Zauważyłam też po sobie, że im więcej wiem, tym zmiany, o których marzę, trudniej zachodzą. Zauważyłam też po moich znajomych zajmujących się szeroko pojętą duchowością, że im więcej wiedzy mają, tym trudniej im faktycznie być szczęśliwymi, cieszyć się życiem i modelować to życie na takie, o którym marzą.

Często z poziomem wiedzy jest tak samo, jak z poziomem wykształcenia. Nagle stajemy się zbyt dobrzy, zbyt mądrzy, zbyt wykształceni, aby zajmować się pospolitymi sprawami, zwykłymi problemami, o których słyszeliśmy lata temu, zanim staliśmy się mądrzy. Wtedy też, gdy przychodzą do nas zwykli prości ludzie z informacjami dla nas - to zwyczajnie zbywamy ich ręką - bo co oni mogą wiedzieć. "Oni mówią takim prostym językiem, o takich banałach i zapewne nie wiedzą nic z tego, co ja przez te wszystkie lata nagromadziłem w mojej głowie. I ja mam się od takiego kogoś uczyć? Niech oni się uczą ode mnie!"

Bez bicia się przyznaję, że do całkiem niedawna też taka byłam. W końcu przyjrzałam się swojemu życiu i przeanalizowałam je pod kątem tego, kto mi najbardziej pomógł. Dzięki komu zmieniło się moje życiu, a nie dzięki komu zdobyłam więcej wiedzy. I okazało się, że największą pomoc uzyskałam od zwyczajnych przypadkowych ludzi. Bo oni nie przynosili mi wiedzy, a dostarczali mi żywą informacje.

Taka żywa informacja najczęściej jest przekazywana jako dawka energii, jest zapakowana. Niczym powiew wiatru nas omiata i po jakimś czasie, we właściwym czasie i miejscu - ta informacja rozpakowuje się w nas. Ta informacja zmienia nasze wnętrze. Ta informacja jest jak klucz do nas samych, który otwiera nas na nas prawdziwych.

Ile książek przeczytaliście? Na ilu wykładach, kursach i innych zajęciach byliście? Czy wasze życie zmieniło się w sposób, jakiego po tych kursach oczekiwaliście? Moje się nie zmieniło. Żaden kurs nie dostarczył mi nawet 1% zmiany, o których mówił. Każda książka, po którą sięgałam, zaczynała się mniej więcej tymi słowy "Usiądź wygodnie i przygotuj się na zmiany. Po przeczytaniu tej książki zaczną się dziać w twoim życiu cuda". Domyślam się, że autorowi tej książki działy się cuda i dlatego chciał się podzielić swoją metodą, aby i reszcie ludzi cuda dziać się zaczęły. Ale dlaczego takie cuda innym się nie dzieją?

Ponieważ to, co na autora działało, a było żywą informacją, on zmienił w wiedzę i przekazuje czytelnikom. A wiedza nie działa w takim znaczeniu, że zmienia życie człowieka. Wiedza sprawia, że jesteśmy mądrzejsi.

Co więc zmienia nasze życie? Jakie to impulsy spowodowały, że nasza dusza dopuściła do zmiany? Co takiego miało miejsce w naszym życiu?

U mnie zmiana następuje po spotkaniach z różnymi przypadkowymi osobami. Często nawet nie wiem, że jakaś zmiana zaistniała po spotkaniu z jakąś konkretną osobą. Czasami, gdy się zastanawiam nad tym, moja intuicja podaje mi informacje, że to był ten czy ów człowiek. Czasem pojawia mi się obraz bezdomnego na ulicy, który wstrząsnął mną, gdy go mijam. A po spotkaniu rozwinęła się we mnie "paczuszka" z informacją, którą miał dla mnie.

A więc, co zmienia? Czy wiedza zmienia? Czy nowa książka? Czy nowy przekaz, nowy kurs tak naprawdę zmienia? Czy tylko dodaje kolejnych informacji do stosu pustej i bezużytecznej wiedzy w naszych głowach?

Ktoś się może obrazić na słowa "pusta" i "bezużyteczna". Ale tak uczciwe: do czego służy nam ta cała posiadana przez nas wiedza? Chyba do tego, że możemy poczuć się lepiej w porównaniu z innymi, którzy tyle nie wiedzą. Nawet jeśli jesteśmy specjalistami w znajomości jakiegoś wymiaru, innych galaktyk, UFO, istot, energii itd – to jak tak naprawdę wiedza o tym zmienia nasze życie tu i teraz? Jeśli już jakoś zmienia, to chyba w tym kierunku, że coraz bardziej od TU i TERAZ uciekamy zagłębiając się w to, co tak usilnie zgłębiamy i staramy sie poznać.

Więc co nas zmienia?

Zmienia wiedza przekazywana z serca do serca. Możesz nic nie wiedzieć, nikogo nie znać. A mijany człowiek na ulicy ma dla ciebie prezent, który zmieni twoje życie.

Możecie mi zarzucić, że przecież mijacie setki osób na ulicy, a wasze życie się nie zmienia. Mnie do pewnego momentu też się nie zmieniało - bo całą swoją energie inwestowałam w umysł. Jemu oddawałam kontrolę. Mijanych na ulicy przechodniów mijałam z pogardą albo zniechęceniem, możliwe że ich oceniałam i porównywałam, żeby przed sobą chcieć wypaść na lepszą. A to nie pomagało w rozpakowywaniu tego prezentu, który dla mnie mieli. To wręcz utrudniało, opóźniało, a czasem nawet to uniemożliwiało.

Otwartość na to, że nie poprzez powiększającą się mądrość umysłu się zmieniamy, ale że następuje to poprzez miłość do drugiego człowieka. To właśnie powoduje, że dane nam informacje "rozpakowują się" w nas bezboleśnie i szybko, zauważalnie zmieniając nas w krótkim odstępie czasu.

Informacje z serca do serca zawsze są przekazywane i zawsze się rozpakowują. Ale to od nas zależy, jak długo to będzie trwało, jak bolesne będą zmiany.

Każdy człowiek wygląda podobnie. Zatem wyszkoliliśmy nasz umysł, aby rozróżniał tych, którzy coś wiedzą, od tych, co nie wiedzą nic. Ale jak odróżnić tego, który ma dla nas cenne informacje, od tego, który ich nie ma. Każdy człowiek ma dla nas ważne i cenne informacje. Każdy człowiek jest dla nas nauczycielem. Tylko te informacje najczęściej nie są widzialne dla naszych pięciu zmysłów. Ten "każdy człowiek" nie podaje nam informacji na piśmie albo nie mówi nam wprost. Dostajemy od niego żywą energię, żywą informację w postaci energii.

Dobrego nauczyciela poznasz po życiu jego. Popatrz, czy twój nauczyciel jest jak "szewc, co bez butów chodzi". Czy twój mówiący o bogactwie nauczyciel jest bogaty? Czy ten, dający ci rady dotyczące twojego partnera nauczyciel, jest w związku z kimś? Czy mówiący o zmianach nauczyciel ma jakieś zmiany, którymi może się pochwalić?

Paradoksalnie najmniejszym nauczycielem jest ten, co nas celowo naucza. Bo on przekazuje nam wiedzę. On inwestuje w nasz umysł. To nie jest żywa i przydatna duszy wiedza.